"...lekkie obuwie zmniejsza obciążenie mięśni i stawów, zredukuje zmęczenie. „Stara szkoła” mówi, że wysokie i sztywne obuwie zmniejsza ryzyko skręcenia kostki. Przykład tysięcy ludzi, co roku pokonujących długie szlaki w niskich butach, kompletnie temu zaprzecza. Wbrew pozorom, to właśnie wysokie buty odpowiadają za część kontuzji kolan u turystów."
- Łukasz Supergan
Październik;
Kiedy dni stają się krótsze, a zenit słońca jest już coraz niżej, (ale smaży nadal - słowo!), wzrok koncentruje się na wspaniale zabarwionych, ośnieżonych grzbietach. Południowe klimaty Rätikonu obiecały nam słońce. Dużo słońca. Bardzo dużo słońca.
Lecz nim stanęliśmy na właściwym szlaku, udaliśmy się najpierw innym (powtórzyliśmy początek drogi poprzedniej wędrówki), wysuniętym w stronę wschodnią. Tam wspinaliśmy się z latarkami, by przywitać słońce z tej bardziej spektakularnej perspektywy.
Dużo jednak mocniej zainteresowało mnie to, co działo się po przeciwległej stronie rażącej gały. Ładnie pomalowała świat. Fiolet i pomarańcz nad białymi górami to powidok na długo.
To jedno zdjęcie, to akurat fotomontaż 😝 |
Byliśmy pod stałą obserwacją. |
Na naszym celowniku znalazł się szczyt Chrüz w Prättigau. Po drodze zdobyliśmy jeszcze jeden, no bo akurat stał nam na drodze, a zowie się Alpbüel.
Z masywu, na który się wspięliśmy, można zobaczyć cały grzbiet Rätikon. Jest też świetny widok na Silvrettę i przeciwny Plessuralpen.
Droga do parkingu, na którym zostawiliśmy samochód, nie jest z pewnością dla osób o słabym sercu: wąska, wąska, krętacka i myląca i wąska. Pokażę ją Wam na samym końcu.
Płaskowyż Stelserberg powitał nas z rana przenikliwym chłodkiem. W takie dni doceniam pojemność mojego plecaka, w który weszły wszystkie ciepłe ubrania, kurtka i długie spodnie. Zdjąwszy to wszystko później, poczułam ogromną ulgę. Możecie mi wierzyć, było naprawdę gorąco.
Jesień dobarwiona światłem złotego poranka. |
Tu jeszcze w pełnym rynsztunku. |
Zrobiliśmy małą przerwę na rozbieranie wstępne. Dookoła zachwycające widoki pięknej jesieni. Horyzont przesłaniały inne, znacznie wyższe góry, dlatego to nie stąd obserwowaliśmy wschód. Im jest się wyżej, tym lepiej, wtedy dopiero da się doświadczyć roztańczonych na wierzchołkach, pierwszych promieni.
Zabawne, bo nigdy nie pamiętam żadnych nocnych podejść. Nawet teraz kiedy wspominam wszystkie nasze wschody, nie wiem jak weszłam, nie wiem jak się tam znalazłam. 😮
![]() |
Powiększ. |
Powiększ. |
Październik, a jednak jeszcze raz w tym roku poszły w ruch szorty. I nadal krótkie buty, za co niezmiernie jestem tej pogodzie wdzięczna.
Zgodnie z dzisiejszym cytatem z początku posta, kiedyś dawno temu w wysokich butach zrobiłam sobie kontuzję, która uaktywnia mi się czasem, ilekroć znów założę te usztywniające kostkę. Jednak one też są niezbędne - zimą. Grzeją i chronią przed śniegiem.
![]() |
Powiększ. |
![]() |
Powiększ. |
Bunkry
Znaleźliśmy coś, na co bardzo długo czekałam. Prawdziwa okazja do podziemnej penetracji tajemniczych korytarzy. Nirvana! 😵 Otwarty bunkier wojskowy! I to jaki!
Korytarze rozwidlały się, a potem łączyły z powrotem, toteż zabłądzić się nie dało, ale zabawa była. W podziemiach panował przemiły chłód.
Na zdjęciu widnieje malutki stalaktyt. W jaskiniach alpejskich przyrost takiego dziubaska, szacuje się od ok. 0,25 mm do ok. 3 mm, bowiem wszystko zależy od ogólnie panujących warunków.
Alpbüel
Przed nami w oddali już widać Chrüz. Możemy oglądać także Schesaplana i południowe mury Drusenfluh i Drusentürmen. Później Sulzfluh i Schafbergiem.
Nic tylko kręcić głową jak sowa, aż się kark nie ukręci 😉 A tym czasem stajemy na wierzchołku Alpbüel.
Szczyt ma zacne 2022 m n. p. m. Nie jest wcale jednym z większych szczytów w Prättigau, ale dzięki łatwemu dostępowi, jest popularnym celem wędrówek. Szczyci się jedną z najpiękniejszych panoram w całej dolinie: od wapiennych murów Rätikon na północy nad górami Silvretta i Davos, południowy szczyt Prättigauer do widoku w kierunku doliny Renu i dalej w kierunku Oberlandu Bündner i Glarner Alp.
Południowe stoki i średnia wysokość zapewniają długi sezon wędrówkowy, możliwy od maja do listopada. Wspaniały opis, a tylko jedno zdjęcie, bo widok nie różnił się od wcześniej robionych panoram. Całe to podejście jest dosyć widowiskowe.
Czas na rundę - WYZWANIE w drodze na Chrüz. Nie można lekceważyć tego podejścia (południowo-zachodnią stroną) wąskiego, częściowo nierównego i stromego grzbietu. Jest wymagający i powinien być unikany zimą.
Poziom trudności oscyluje gdzieś pomiędzy T2, a T4. Konieczne jest używanie rąk i nóg. Kiedy jest mokro, musi tu być niezły hard core, nie chciałabym się tu wtedy znaleźć...
Szlak prowadzi stromo od pastwiska Gauis. Z uwagi na moje problemy ze stawami kolanowymi, wybraliśmy inną drogę powrotną, o wiele łagodniejszą, dlatego uspokajam mniej odważnych śmiałków - aby dostać się na szczyt jest jeszcze kilka innych możliwości.
Końcówka naszej drogi to czysta przyjemność, wiedzie samiutkim grzbietem. Podobają mi się takie szlaki, to niecodzienne móc spacerować wąską dróżką, mając po obu jej stronach rozległe tereny opadające w dół. Nie było tak strasznie jak być potrafi. W oczach się nie motało, to nie ten level grani. 😈😉
Ostatnia prosta wiodła jednak bardzo ostro pod górę. Można było wypluć płuca, całą wodę na tym odcinku wypiłam!! ☂
Przejście "siodłem" prosto na szczyt. (ten fragment jeszcze lekki) |
Powinniście pamiętać te skały z poprzedniej wyprawy 😉 |
Fragment - terminator. Momentami wspinaczkowy. |
Chrüz
Ma 2,196 m. Tego dnia na obłym, łagodnym szczycie, panowała sielanka i absolut ciszy. Jakaś dziewczynka czekając na rodzinę, grzebała w książce gości. Jakiś starszy pan drzemał na ławeczce pod krzyżem. Jakaś staruszka czytała książkę. Padłam i ja.
I bym zasnęła, ale mąż zaczął pakować manatki. I dobrze, bo to dla mnie mało bezpieczne, zasypiać na słońcu. Nie po ostatnim prze-słonecznieniu.
Jak widzicie, góry zdobywają ludzie w przeróżnym przedziale wiekowym. Procentowo zdecydowanie najwięcej spotykamy na szlakach emerytów.
![]() |
Powiększ. |
Droga powrotna to już był light. Na sam koniec zeszliśmy do rolniczej drogi, którą jeżdżą tylko bryki farmera. Nie ma jej na zwykłych mapach z oznaczonymi szlakami, tutaj przydał nam się GPS.
Jestem staroświecka i wolę papierowe wydanie mapy, ale mąż ostatnio ewoluował elektronicznie. Nie wiem jaki ma postęp, czy stanie się cyfrowy i święcący, ale muszę przyznać z całym szacunkiem, że na drogi powrotne znajdujemy teraz ciekawe skróty, więc trudno tego nie docenić. I jeziorko nawet było.
A w przyszłości będziemy mięli anteny wmontowane w głowy i pójdziemy w góry wystylizowani na Cyber Goth. 👽
A to zdjęcia tej kłopotliwej, wąskiej drogi, o której wcześniej wspominałam. Na niej co najwyżej, mieści się tylko jeden samochód. Dodam, że trasa była dwukierunkowa.
Wymijanie następowało, kiedy pojawiała się możliwość skorzystania z czyjegoś podjazdu albo akurat było poszerzenie drogi na jakimś zakręcie. Zdjęcia robiłam przez szybę. Ładnie widać stąd miejscowości wysokogórskie.
A to już panorama z doliny. A ostatnia góra (ta poniżej) z autostrady. POWIĘKSZ. |
Nawigacja:
![]() |
Powiększ. |